Forum Pierwsze polskie forum poświęcone twórczości Ricka Riordana Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Pierwszy rozdział- nieoficjalnie!

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pierwsze polskie forum poświęcone twórczości Ricka Riordana Strona Główna -> Znak Ateny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mosqua
Administrator



Dołączył: 04 Lut 2012
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Krakowa! Ktoś jeszcze?

PostWysłany: Pon 21:07, 21 Maj 2012    Temat postu: Pierwszy rozdział- nieoficjalnie!

b]A więc ostatnio była premiera nowej książki R.R " The Serpent's Shadow". I wtedy też nasz ukochany autor przeczytał, jak pierwszy rozdział Znaku Ateny, może wyglądać. Zdecydowałam się to przetłumaczyć.

Jeśli ktoś chce posłuchać wersji angielskiej, to oto link:

.com/watch?v=gRa3e0IuVJs

Aha i od razu ostrzegam, że tłumaczenie to nie jest coś co robię najlepiej i w niektórych miejscach trochę improwizowałam.

Znak Ateny

Rozdział I[/b]

Dopóki nie poznała eksplodującej statuy, Annabeth była pewna, że jest przygotowana na wszystko.

Chodziła po pokładzie Argo II, sprawdzajac raz po raz balistykę, by mieć pewność, że jest zablokowana. Upewniała się, że biała flaga powiewa na maszcie. Powtarzała plan z resztą załogi. I zapasowy plan. I zapasowy plan dla zapasowego.

I co najważniejsze, upewniła się, że oszalały miłośnik wojen, Gleeson Hedge, spędził cały poranek w swojej kabinie, oglądając powtórke mistrzostwa mieszanych sztuk walki. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowali, lecąc greckim statkiem, do wrogiego obozu rzymskiego, był satyr w średnik wieku, ubrany w strój gimnastyczny i krzyczący na około:
- GIŃ!
Wszystko wydawało się być w porządku. Nawet, ten tajemniczy chłód, który towarzyszył jej od kiedy statek wystartował, zdawał sie ulotnić. Przynajmniej na razie.

Okręt wojenny wynurzył się zza chmury, ale Annabeth nawet na sekunde nie mogła powstrzymać wątpliwości. Co jeśli to był zły pomysł? Co jeśli Rzymianie spanikują i zaatakują ich na dzień dobry? Argo II napewno nie wyglądało przjaźnie. Długi na dwieście metrów kadłub wykonany z brązu; ognisty, metalowy smok na maszcie; zamontowane kusze, które pobudzając ogień, byłyby w stanie wysadzić beton. Cóż, to zdecydowanie nie był najlepszy statek na miłe i spokojne spotkanie z sąsiadami.

Annabeth próbowała ostrzec Rzymian. Nawet poprosiła Leo, żeby wysłaa im jeden z jego specjalnych wynalazków : hologram, aby ostrzec ich przyjaciół w środku obozu. Miała nadzieję, że wiadomość dotarła. Leo chciał namalować na spodzie statku gigantyczną wiadomość

- Jaktam? - I obok tego uśmiechniętą buźkę, ale Annabeth odrzuciła ten pomysł. NIe była pewna czy Rzymianie mają poczucie humoru.

Teraz było już za późno na odwrót. Chmur rozstąpiły się przed nimi, ukazując poniżej nich złoto zielony dywan wzgórz Oakland Too. Annabeth chwyciła jedną z brązowych tarcz, które leżały przy poręczy. Członkowie jej załogi, zajęli miejsca.
Na rufie Leo kręcił się jak szalenia, sprawdzając wskaźniki i dźwignię. Większość sterników byłaby zadowolona ze zwykłego steru. Ale Leo miał zainstalowaną kamerę, która wszystko monitorowała, a także czujnik ruchu. Mógł spalić statek za pomocą jednego przycisku, lub podnieść żagle dzięki czujnikowi naprawdę szybko. Nawet jak na półboga, Leo miał poważne ADHD.

Piper natomiast chodziła tam i z powrotem, za głównym masztem powtarzając swoje wiersze.
- Opuście bronie - mamrotała - chcemy po prostu porozmawiać.
Jej moc była tak silna, że słowa popłynęły w kierunku Annabeth, sprawiając, ze miała ochotę opuścić sztylet i odbyć miłą i długa rozmowę. Jak na córkę Afrodyty, Piper bardzo starała się ukryć swoje piękno. Dzisiaj ubrana była w podarte dżinsy, zużyte trampki i białą bluzkę z różowymi symbolami Hello Kitty. Może to żart? Choć tak naprawdę z Piper nigdy nic nie wiadomo. Jej brązowe włosy miały po prawej stronie, wplecione pióro orła.

No i był jeszcze chłopak Piper, Jason. Stał na dziobie, skąd Rzymianie mogliby go łatwo zobaczyć. Jego dłonie, były już sine od zaciskania ich na rękojęści miecza. Po za tym wyglądał na bardzo spokojnego, jak na faceta, który stał w miejscu, skąd był doskonałym celem. Oprócz jego dżinsów i pomarańczowej koszulki z Obozu Herosów miał na sobie togę i purpurowy płaszcz, symbole jego dawnej rangi, tego że był pretorem. Z jego rozwianymi włosami i lodowato, niebieskimi oczami, wyglądał bardzo przystojnie i w pełni władzy, jak na syna Jupitera przystało. Wychował się w rzymskim obozie, więc może jego widok sprawi, że Rzymianie zdecydują się jednak nie wysadzić ich w powietrze.

Annabeth próbowała to zwalczyć, ale nie mogła dokońca zaufać temu gościowi. Zachowywał się zbyt doskonale, zawsze postępujący według zasad, zawsze taki honorowy. Nawet zbyt doskonały. Gdzieś w głębi jej umysłu czaiła się myśl ' Może to podstęp, a on nas zdradził' , co jeśli znajdą się w obozie Jupitera, i on powie:
- Witajcie Rzymianie! Zobaczcie jakich więźniów wam przyprowadziłem i jaki fajny statek przywiozłem!
Oczywiście wątpiła, żeby mógł zrobić coś takiego, ale jednak. Nie mogła na niego patrzeć bez tego gorzkiego smaku w ustach. Był częścią planu Hery, planu, który polegał na przymusowej wymianie pomiędzy obozami. Bez żadnego ostrzeżenia Hera porwała Percy'ego Jacksona, chłopaka Annabeth, wymazała jego pamięć i wysłała go do rzymskiego obozu, a w zamian Grecy dostali Jasona. Nic z tego nie było winą chłopaka, ale za każdym razem gdy Annabeth na niego patrzyła, przypominała sobie, jak bardzo tęskni za Percym.
Percy, który w tej chwili mógł znajdować się dokładnie być pod nimi.
O boże. Panika ogarnęła jej ciało.
- Jestem córką Ateny. - powiedziała sobie. - Muszę trzymać się mojego planu i nie pozwolić, by coś mnie rozpraszało.
I wtedy poczuła to znowu. Ten znajomy dreszcz, jak gdyby zły bałwan stał tuż za nią i huhał jej w szyję. Odwróciła się, ale nikogo nie było. To przez te nerwy. Annabeth chciała się pomodlić do matki i poprosić ją o pomoc, ale teraz to było niemożliwe. Jeszcze w tym miesiącu miała straszne spotkanie z matką i dostała najgorszy prezent w jej życiu.
Zimno zwiększyło się. Wydawało jej się, że słyszy, jak głos śmieje się na wietrze. Wszystkie jej mięśnie się napięły. Wiedziała, że stanie się coś złego. Prawie kazała Leo zawrócić. A potem, w dolinie poniżej rozbrzmiał dżwięk rogu.
Rzymianie ich zauważyli.

No i co myślicie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mosqua
Administrator



Dołączył: 04 Lut 2012
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Krakowa! Ktoś jeszcze?

PostWysłany: Czw 20:18, 07 Cze 2012    Temat postu:

A więc muszę coś wyjaśnić. Poprzednio dodałam niepełną wersję pierwszego rozdziału.
Dzisiaj za to dowiedziałam się, że jest już opublikowany pełny i oficjalny.
Dlatego też szybko wzięłam się do roboty i do tłumaczyłam dalszą część.
Radzę przeczytać całość, żeby wszystko razem ułożyło się w spójną całość.
Mam nadzieję, że się spodoba i skomentujecie moje nędzne tłumaczenie.
Zapraszam.

Wszelkie prawa należą się Rickowi Riordanowi, to jest tylko tłumaczenie!

Rozdział I

Dopóki nie poznała eksplodującej statuy, Annabeth była pewna, że jest przygotowana na wszystko.

Chodziła po pokładzie Argo II, sprawdzając raz po raz balistykę, by mieć pewność, że jest zablokowana. Upewniała się, że biała flaga powiewa na maszcie. Powtarzała plan z resztą załogi. I zapasowy plan. I zapasowy plan dla zapasowego.

I co najważniejsze, upewniła się, że oszalały miłośnik wojen, Gleeson Hedge, spędził cały poranek w swojej kabinie, oglądając powtórkę mistrzostwa mieszanych sztuk walki. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowali, lecąc greckim statkiem, do wrogiego obozu rzymskiego, był satyr w średnik wieku, ubrany w strój gimnastyczny i krzyczący na około:
- GIŃ!
Wszystko wydawało się być w porządku. Nawet, ten tajemniczy chłód, który towarzyszył jej od kiedy statek wystartował, zdawał się ulotnić. Przynajmniej na razie.

Okręt wojenny wynurzył się zza chmury, ale Annabeth nawet na sekundę nie mogła powstrzymać wątpliwości. Co jeśli to był zły pomysł? Co jeśli Rzymianie spanikują i zaatakują ich na dzień dobry? Argo II na pewno nie wyglądało przyjaźnie. Długi na dwieście metrów kadłub wykonany z brązu; ognisty, metalowy smok na maszcie; zamontowane kusze, które pobudzając ogień, byłyby w stanie wysadzić beton. Cóż, to zdecydowanie nie był najlepszy statek na miłe i spokojne spotkanie z sąsiadami.

Annabeth próbowała ostrzec Rzymian. Nawet poprosiła Leo, żeby wysłała im jeden z jego specjalnych wynalazków : hologram, aby ostrzec ich przyjaciół w środku obozu. Miała nadzieję, że wiadomość dotarła. Leo chciał namalować na spodzie statku gigantyczną wiadomość

- Jaktam? - I obok tego uśmiechniętą buźkę, ale Annabeth odrzuciła ten pomysł. Nie była pewna czy Rzymianie mają poczucie humoru.

Teraz było już za późno na odwrót. Chmur rozstąpiły się przed nimi, ukazując poniżej nich złoto zielony dywan wzgórz Oakland Too. Annabeth chwyciła jedną z brązowych tarcz, które leżały przy poręczy. Członkowie jej załogi, zajęli miejsca.
Na rufie Leo kręcił się jak szalenia, sprawdzając wskaźniki i dźwignię. Większość sterników byłaby zadowolona ze zwykłego steru. Ale Leo miał zainstalowaną kamerę, która wszystko monitorowała, a także czujnik ruchu. Mógł spalić statek za pomocą jednego przycisku, lub podnieść żagle dzięki czujnikowi naprawdę szybko. Nawet jak na półboga, Leo miał poważne ADHD.

Piper natomiast chodziła tam i z powrotem, za głównym masztem powtarzając swoje wiersze.
- Opuście bronie - mamrotała - chcemy po prostu porozmawiać.
Jej moc była tak silna, że słowa popłynęły w kierunku Annabeth, sprawiając, ze miała ochotę opuścić sztylet i odbyć miłą i długa rozmowę. Jak na córkę Afrodyty, Piper bardzo starała się ukryć swoje piękno. Dzisiaj ubrana była w podarte dżinsy, zużyte trampki i białą bluzkę z różowymi symbolami Hello Kitty. Może to żart? Choć tak naprawdę z Piper nigdy nic nie wiadomo. Jej brązowe włosy miały po prawej stronie, wplecione pióro orła.

No i był jeszcze chłopak Piper, Jason. Stał na dziobie, skąd Rzymianie mogliby go łatwo zobaczyć. Jego dłonie, były już sine od zaciskania ich na rękojeści miecza. Po za tym wyglądał na bardzo spokojnego, jak na faceta, który stał w miejscu, skąd był doskonałym celem. Oprócz jego dżinsów i pomarańczowej koszulki z Obozu Herosów miał na sobie togę i purpurowy płaszcz, symbole jego dawnej rangi, tego że był pretorem. Z jego rozwianymi włosami i lodowato, niebieskimi oczami, wyglądał bardzo przystojnie i w pełni władzy, jak na syna Jupitera przystało. Wychował się w rzymskim obozie, więc może jego widok sprawi, że Rzymianie zdecydują się jednak nie wysadzić ich w powietrze.

Annabeth próbowała to zwalczyć, ale nie mogła do końca zaufać temu gościowi. Zachowywał się zbyt doskonale, zawsze postępujący według zasad, zawsze taki honorowy. Nawet zbyt doskonały. Gdzieś w głębi jej umysłu czaiła się myśl ' Może to podstęp, a on nas zdradził' , co jeśli znajdą się w obozie Jupitera, i on powie:
- Witajcie Rzymianie! Zobaczcie jakich więźniów wam przyprowadziłem i jaki fajny statek przywiozłem!
Oczywiście wątpiła, żeby mógł zrobić coś takiego, ale jednak. Nie mogła na niego patrzeć bez tego gorzkiego smaku w ustach. Był częścią planu Hery, planu, który polegał na przymusowej wymianie pomiędzy obozami. Bez żadnego ostrzeżenia Hera porwała Percy'ego Jacksona, chłopaka Annabeth, wymazała jego pamięć i wysłała go do rzymskiego obozu, a w zamian Grecy dostali Jasona. Nic z tego nie było winą chłopaka, ale za każdym razem gdy Annabeth na niego patrzyła, przypominała sobie, jak bardzo tęskni za Percym.
Percy, który w tej chwili mógł znajdować się dokładnie być pod nimi.
O boże. Panika ogarnęła jej ciało.
- Jestem córką Ateny. - powiedziała sobie. - Muszę trzymać się mojego planu i nie pozwolić, by coś mnie rozpraszało.
I wtedy poczuła to znowu. Ten znajomy dreszcz, jak gdyby zły bałwan stał tuż za nią i huhał jej w szyję. Odwróciła się, ale nikogo nie było. To przez te nerwy. Annabeth chciała się pomodlić do matki i poprosić ją o pomoc, ale teraz to było niemożliwe. Jeszcze w tym miesiącu miała straszne spotkanie z matką i dostała najgorszy prezent w jej życiu.
Zimno zwiększyło się. Wydawało jej się, że słyszy, jak głos śmieje się na wietrze. Wszystkie jej mięśnie się napięły. Wiedziała, że stanie się coś złego. Prawie kazała Leo zawrócić. A potem, w dolinie poniżej rozbrzmiał dźwięk rogu.
Rzymianie ich zauważyli.
Annabeth myślała, że wie czego ma się spodziewać. Jason opisał jej Obóz Jupitera w najdrobniejszych szczegółach. Jednak i tak miała problemy z uwierzeniem w to, co pokazywały jej, jej własne oczy. Dolina, otoczona przez Oakland Hills była conajmniej dwukrotnie większa od Obozu Herosów. Małe rzeka prześlizgiwała się przez jedną stronę i zawijała się w kierunku centrum, jak duża litera G, wpadając do świecącego się, niebieskiego jeziora.
Dokładnie pod statkiem, położone na brzegu jeziora, miasto Nowy Rzym połyskiwało w słońcu. Rozpoznawała zabytki, o których opowiedział jej wcześniej Jason - hipodrom, Koloseum, świątynie i parki, sąsiędstwo Siedmiu Wzgórz, ze swoimi krętymi uliczkami, kolorowymi willami i kwitnącymi ogrodami.
Widziała dowody na to, że niedawno odbyła się w tym miejscu bitwa Rzymian z armią potworów. Kopuła była pęknięta na pewnym budynku, który jak przypuszczała, był Domem Senatu. Forum było całe w kraterach. Niektóre fonntanny i rzeżby mozna było nazwać istną ruiną. Dziesiątki dzieciaków w togach wylewały się z Domu Senatu, po to by mieć lepszy widok na Argo II. Więcej Rzymian wychodziło ze sklepów i kawiarni, rozmawiając i wskazując na statek.
Jakieś pół mili na zachód, gdzie robrzmiał róg, na wzgórzu stał fort rzymian, Wyglądał identycznie jak na ilustracjacach, które Annabeth widziała w książkach militarnych - obroony wykop pokryty kolcami, wysokie ściany i strażnicze wieże, przerażająco uzbrojone. Wewnątrz rozłożone w perfekcynych rzędach, pomalowane na biało baraki, ciągnęły się wzdłuż głównej ulicy - Via Principalis
Kolumna półbogów wylała się zza bramy, ich zbroje i włócznie lśniły w słońca, gdy zmierzali pośpiesznie w stronę miasta. Pośrodku ich szeregów był prawdziwy słoń wojenny.
Annabeth chciała wylądować, zanim te oddziały by tu przybiegły, ale ziemia była jeszcze kilkaset metrów pod nimi. Przeskanowała tłum, mając nadzieję, że ujrzy Percy'ego.
Wtedy usłyszała za sobą głośne BUM!
Eksplozja prawie wyrzuciła ją ze statku. Przeturlała się i znalazła się oko w oku ze wściekłym posągiem.
- Niedopuszczalne! - wrzasnął.
Najwyraźniej eksplodował na pokładzie. Siarkowy, żółty dum otaczał jego kręcone włosy. Od pasa w dół był tylko wielkim blokiem marmuru. Od pasa w górę był umięśnionym człowiekiem figurą, w todze.
- Nie pozwolę na broń w obrębie pomerium! - wołał, głosem wybrednego nauczyciela. - I to na pewno nie Grekom!
Jason posłał Annabeth spojrzenie mówiące : Ja to załatwię.
- Terminusie. - powiedział. - To ja. Jason Grace
- Och, pamiętam cię, Jason. - Terminus mruknął. - Myślałem, że jesteś na tyle mądry, żeby wiedzieć, że nie powinno się zadawać z wrogami Rzymu!
- Ale oni nie są wrogami.
- Właśnie. - Piper włączyła się do rozmowy. - Chcemy po prostu porozmawiać. Jeśli moglibyśmy...
- Ha! - wykrzyknęła statua. - Nie próbuj na mnie tego czaru, młoda panno. I odłóż ten sztylet, zanim wybiję go z twoich rąk!
Piper spojrzała na brązowy sztylet, o którym najwyraźniej zapomniała, że go trzymała. - Hmm... dobrze, ale jak mógłbyś mi go wybić? Przecież nie masz żadnych rąk.
- Bezczelność!- Rozległo się ostre POP i żółty błysk. Piper krzyknęła i upuściła sztylet, który teraz dymił się i iskrzył.
- Na szczęście dla ciebie, właśnie stoczyłem walkę. - Terminus ogłosił. - Gdybym był w pełni sił, to wystrzeliłbym tą latającą potwornością z nieba od razu!
- Zaczekaj chwilkę- Leo zrobił krok do przodu, machając swoimi kontrolerem Wii. - Czy właśnie nazwałeś mój statek potwornością? Nie zrobiłeś tego, prawda?
Wyobrażenie Lea, atakującego statuę, skutecznie wyrwało Annabeth z szoku.
- Uspokójmy się wszyscy. - podniosła ręce go góry, żeby pokazać, że nie ma żadnej broni. - Rozumiem, że ty jesteś Terminus, bóg granic. Jason powiedział mi, że chronisz miasto Nowy Rzym, tak? Nazywam się Annabeth Chase, jestem córką...
- Och, wiem, kim jesteś. - Posąg spojrzał na nią pustymi oczami. - Córka Ateny, greckiego odpowiednika Minerwy. Skandaliczne. Wy, Grecy nie macie poczucia przyzwoitości. My Rzymianie, wiemy jakie jest odpowiednie miejsce dla tej bogini.
Annabeth zacisnęła zęby. Ta statua wcale nie pomagała jej, w byciu dyplomatyczną. - Co masz na myśli mówiąc, dla tej bogini? I co jest takiego skandalicznego w..."
- Świetnie! - Jason przerwał. - W każdym razie Terminusie, jesteśmy tutaj na misji pokojowej. Bylibyśmy zachwyceni, gdybyśmy dostali zgodę na lądowanie, żebyśmy mogli...
- Niemożliwe! - Bóg wrzasnął. - Odłóżcie broń i poddajecie się! Opuście natychmiast moje miasto!
- To co w końcu? - Leo zapytał. - Poddać się, czy odejść?
- Obydwa. - Terminus powiedział. - Poddajcie, a potem odejdźcie. Uderzam cię w policzek za zadawanie takiego głupiego pytania, ty idiotyczny chłopcze. Czujesz to?
- Wow. - Leo studiował Terminusa z profesjonalnym zainteresowaniem. - Jesteś naprawdę ranny. Masz może gdzieś tam jakieś narzędzia? Może mógłbym się przyjrzeć.
Schował swój kontroler, ale zza swojego magicznego pasa wyjął śrubokręt i zaczął się przysuwać w stronę posągu.
- Przestań! - Terminus krzyknął. Kolejna mała eksplozja sprawiła, że Leo upuścił swój śrubokręt. - Nie zezwalam na broń w obrębie pomerium.
- Pomeco? - zapytała Piper
- Granice miasta. - przetłumaczył Jason.
- A cały ten statek to jest broń. - Terminus powiedział. - Nie możecie lądować.
Annabeth spojrzała w dół. W dolinie legiony pokonały już pół drogi w stronę miasta. Tłum na forum liczył już ponad setkę. Przeskanowała twarze i... o bogowie. Zobaczyła go. Szedł w stronę statku, obejmując dwójkę innych dzieciaków, jakby byli najlepszymi kumplami - postawnego chłopaka w czerni i dziewczynę noszącą helmet rzymskiej kawalerii. Percy wyglądał tak beztrosko, tak szczęśliwie. Nosił fioletowy strój, zupełnie jak Jason - symbol pretorstwa.
- Leo, zatrzymaj statek. - zakomenderowała.
- Co?
- Słyszałeś mnie. Utrzymuj nas dokładnie tu gdzie jesteśmy.
Leo wyciągnął kontroler i podciągnął go do góry. Wszystkie dziewięćdziesiąt dziewięc wioseł zastygło w milczeniu. Statek zatrzymał sie.
- Terminusie- Annabeth powiedziała. - Nie ma żadnego przepisu, który zakazuje unoszenia się nad Nowym Rzymem, prawda?
Statua zmarszczyła brwi. - Właściwie, to nie...
- Możemy utrzymać statek w powietrzu. - Annabeth powiedziała. - Użyjemy drabiny z liny, żeby się dostać do forum. W ten sposób statek nie dotknie rzysmkiej ziemi. Nie technicznie.
Posąg zdawał się to rozważać. Annabeth zastanawiała się, czy drapał podbródek swoimi wyimaginowymi dłońmi.
- Lubię szczegóły techniczne. - przyznał. - Ale wciąż...
- Cała nasza broń pozostanie na statku. - Annabeth obiecała. - Zakładam, że Rzymianie - także ci uzbrojeni, maszerujący w naszym kierunku - muszą uhonorować twoje przepisy wewnątrz pomerium, tak?
- Oczywiście! - Terminus powiedział. - Czy ja wyglądam na kogoś kto toleruje łamanie zasad?
- Eee, Annabeth... - Leo powiedział. - Jesteś pewna, że to dobry pomysł?
Zacisnęła pięści, żeby powstrzymać je od drżenia. Ten zimny dreszcz wciąż tam był. Ciągle się za nią unosił i teraz kiedy Terminus już przestał krzyczeć i wywoływać eksplozję i mogła przysiąc, że słyszy jak się śmieje ze złych decyzji, jakie podejmuje.
Ale tam był Percy... był tak blisko. Musiała do niego dotrzeć.
- Nic mi nie będzie - powiedziała. - Nikt nie będzie uzbrojony. Porozmawiamy w spokoju. Terminus upewni się, że wszyscy będą przestrzegać zasad.
Spojrzała na marmurowy posąg. - Mamy umowę?
Terminus skrzywił się. - Tak przypuszczam. Na razie. Możesz spuścić swoją drabinę do Nowego Rzymu, córko Ateny. Ale proszę, postaraj się nie zniszczyć mojego miasta.

Skończyłam! Ale teraz, jak to czytam to jestem na siebie zła. Jak ja wytrzymam do października? Moja jedyna nadzieja, to Pamiętniki Herosów, które będą wydane dokładnie w moje urodziny. Może chociaż one umilą mi czas oczekiwania, hmm... Sad


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Śro 13:28, 24 Paź 2012    Temat postu:

Hmmm.... akcja całkiem fajnie się zapowiada, i wreszcie spotkanie Percy'ego z Annabeth ! Jeśli tłumaczyłaś to z angielskiego, to gratuluje dobrej znajomości języka.

P.S sorry za brak emotek ale wysyłam to z telefonu.
P.S2 czy dobrze napisałem Percy'ego ? xD
Powrót do góry
Mosqua
Administrator



Dołączył: 04 Lut 2012
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Krakowa! Ktoś jeszcze?

PostWysłany: Śro 22:05, 24 Paź 2012    Temat postu:

Tak dobra to ta znajomosc nie jest... Pere slownikiow sie uzywalo.
Tak dobrze piszesz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pierwsze polskie forum poświęcone twórczości Ricka Riordana Strona Główna -> Znak Ateny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island